Środa, 08.05. 2019
Za oknem słychać drażniący brzęk młotów pneumatycznych. Robotnicy od rana naprawiają wjazd i coś tam jeszcze. Hałas jest nieznośny. Piotrek śpi jak kamień a Stasiek po półgodzinnym poszukiwaniu komórki zdążył spóźnić się na pierwszą lekcję.
Wczoraj kumple zabrali Piotrka na ryby. Podobno złapał aż trzy. Nie widziałam, więc wierzę na słowo. Nie chcę wiedzieć co się z nimi później stało… Wyprawa udała się, ale bez „pomocy” taksówkarza raczej na autobus by nie zdążył. Jednak nie czepiajmy się szczegółów. Umiejętności społeczne są w fazie rozwoju i tego się trzymajmy.
Ogólnie nuda, pieniędzy coraz mniej a praca zarobkowa jak zwykle zamienia się w charytatywną. Z niewolniczej wyrzuciłam się z hukiem. Paradoksalnie moja głowa uwolniła się od ciągłego stresu związanego z terminami prac. Teraz z powrotem możemy z Piotrkiem zaliczać okoliczne szczyty. Wciągnęłam go w nasze sobotnie wędrówki, które zaczęły niespodziewanie spełniać funkcję terapeutyczną. Dużo rozmawiamy. To intrygujące ile informacji i dylematów niesie ze sobą młody umysł. Inność jest bolesna i stawia wyzwania. Dobrze, że i ja przez całe życie czułam się jak krasnal z innej bajki. Mam worek pomysłów jak przetrwać – tyle, że nie jestem chłopcem…
Zaraziliśmy się wysiłkiem. Wybieramy nowe szlaki i wrzucamy filmiki na YouTubka. Porządkujemy rzeczywistość skrzydłami ptaków i motyli. Odkryliśmy nowy sens. My i przyroda. I to mnie cieszy…
Stasiek nie uczestniczy w wędrówkach. Wysiłek fizyczny, jak twierdzi, jest dla głupców, a w szkole i tak ma nadmiar bezsensownych aktywności. Z poglądami Staśka nikt już nie walczy, ani nie próbuje zmieniać. Wszyscy wiemy, czym to się może skończyć.
Migawki z naszego życia w zakładce LIFE
Na zdjęciu widok z Sowy.


