autyzm.life i neuroróżnorodni

Reklamy
Reklamy
Reklamy

Nieposłuszni, czyli rzecz o buncie

Chcieć zaś można prze­cież i wbrew wła­snym korzy­ściom, a nie­kiedy wprost należy (…) Wła­sna, wolna i swo­bodna wola, wła­sny – niech­by nawet naj­dzik­szy – kaprys, wła­sna fanta­zja, nie­kiedy pobu­dzone choćby zgoła do sza­leń­stwa (…) Czło­wiek chce tylko chcieć samo­dziel­nie, jaka­kol­wiek byłaby cena owej samo­dziel­no­ści i jaki­kol­wiek jej wynik.
Fio­dor Dosto­jew­ski, Notatki z pod­zie­mia

Steven, trzy­dzie­sto­ośmio­letni spe­cja­li­sta ds. sto­sun­ków pracy w dużej fir­mie, został do mnie skie­ro­wany na bada­nie pod kątem ADD. Był sza­no­wany jako czło­wiek kre­atywny, który na swoim sta­no­wi­sku odzna­cza się ory­gi­nal­nym i nowa­tor­skim myśle­niem. Jako umie­jętny nego­cja­tor potra­fił podejść do każ­dej sytu­acji z nie­ty­po­wej per­spek­tywy, pozwa­la­ją­cej wyjść z impasu, któ­rego inni nie byli w sta­nie prze­ła­mać. „Robię rze­czy, o jakich nikt nawet nie marzył, ale czuję, że mógł­bym zdzia­łać o wiele wię­cej” – powie­dział. Cza­sami pod wpły­wem impulsu brał na sie­bie zada­nia i obo­wiązki wykra­cza­jące poza jego doświad­cze­nie albo wpływy. Ta skłon­ność do podej­mo­wa­nia ryzyka nie­jed­no­krot­nie dopro­wa­dziła jego i firmę na skraj prze­pa­ści.


Jak napi­sa­łem w swo­jej opi­nii dla jego leka­rza rodzin­nego: „Trzeba oddać odwa­dze, przenikli­wo­ści i kre­atyw­no­ści Ste­vena, a także łutowi szczę­ścia, że jak dotąd unik­nął on kata­stro­fal­nych kon­se­kwen­cji swego ory­gi­nal­nego i spe­cy­ficz­nego podej­ścia do pracy”.
Pod tym i pod każ­dym innym wzglę­dem stwier­dze­nie u niego ADD nie budziło żad­nych wąt­pli­wo­ści. Rela­cjo­nu­jąc histo­rię swo­jego życia, Ste­ven wyra­ził jeden poważny żal. W dzie­ciń­stwie i we wcze­snej mło­do­ści był nie­zwy­kle uta­len­to­wa­nym muzy­kiem kla­sycz­nym. Powszech­nie wiesz­czono mu mię­dzy­na­ro­dową karierę solową. Ale w wieku kil­ku­na­stu lat zre­zy­gno­wał z gry na swoim instru­men­cie – klar­ne­cie – i cał­ko­wi­cie zerwał z muzyką. W swoim rapor­cie odno­to­wa­łem:


Oboje rodzice mieli inkli­na­cje arty­styczne. Matka była aktorką, ojciec zdol­nym muzy­kiem. Sam Ste­ven zapo­znał się z muzyką w mło­dym wieku i naj­wy­raź­niej stał się kimś w rodzaju cudow­nego dziecka klar­netu, o czym świad­czy choćby otrzy­mane w nasto­let­nim wieku zapro­sze­nie do Natio­nal Youth Orche­stra. W owym cza­sie wró­żono mu świe­tlaną przyszłość. Zre­zy­gno­wał z gry na klar­ne­cie w wieku szes­na­stu lat, chcąc – jak sam mówi – wyra­zić nie­po­słu­szeń­stwo i zro­bić na złość ojcu, który zmu­szał go do ćwi­czeń i bił w razie odmowy. Musiał ćwi­czyć cztery godziny dzien­nie. Na­dal kocha muzykę kla­syczną i głę­boko żałuje, że nie kon­ty­nu­ował stu­diów muzycz­nych.


Ste­ven przez długi czas uwa­żał porzu­ce­nie kariery muzycz­nej za błąd wyni­ka­jący z przekory i oślego uporu. „Naj­głup­sza rzecz, jaką kie­dy­kol­wiek zro­bi­łem” – powie­dział.
Ku jego zasko­cze­niu nie zgo­dzi­łem się z tym poglą­dem. „Była to jedna z najpotrzebniejszych rze­czy, jaką kie­dy­kol­wiek zro­bi­łeś” – powie­dzia­łem. „Kon­ty­nu­owa­nie nauki w takich oko­licz­no­ściach rów­na­łoby się zaprze­da­niu duszy ojcu. Z psy­cho­lo­gicz­nego punktu widzenia mógł­byś tego nie prze­żyć”.

Reklamy


Błędu, jeśli można o nim mówić jako o świa­do­mym czy­nie, nie popeł­nił syn, lecz jego ojciec. Wywie­rana na syna pre­sja poskut­ko­wała poja­wie­niem się sprze­ciwu, na jego grun­cie zaś wyrósł impuls, który osta­tecz­nie posłał Ste­vena w kie­runku dokład­nie prze­ciw­nym do tego, czego życzył sobie jego rodzi­ciel. Nie­stety, było to rów­nież sprzeczne z inte­re­sami samego Ste­vena oraz z wybo­rem, któ­rego praw­do­po­dob­nie doko­nałby, gdyby rzeczywiście dano mu wolną rękę. Nie miał jed­nak tego kom­fortu. Ste­ven nie zadzia­łał – co ozna­cza­łoby auto­no­mię – tylko zare­ago­wał w odru­chu odzwier­cie­dla­ją­cym psychologiczne pod­po­rząd­ko­wa­nie, ale nie ojcu, tylko nieświa­do­mym mecha­ni­zmom obron­nym, jakie prze­ciwko niemu zbu­do­wał. Rezy­gna­cja z muzy­ko­wa­nia nie była aktem woli, lecz prze­ja­wem tego, co Gor­don Neu­feld, psy­cho­log roz­wo­jowy z Van­co­uver, nazywa „prze­ciw­wolą”. Umie­jęt­ność odróż­nie­nia woli od prze­ciw­woli jest warun­kiem skutecznego rodzi­ciel­stwa.

Zro­zu­mie­nie mecha­ni­zmu prze­ciw­woli odgrywa szcze­gól­nie ważną rolę w przy­padku rodzi­ców dziecka z ADD oraz osób doro­słych z ADD, pró­bu­ją­cych pojąć sens wła­snych zacho­wań.


Dzieci z zespo­łem defi­cytu uwagi czę­sto są opi­sy­wane jako uparte, krnąbrne, bez­czelne, roz­wy­drzone i roz­piesz­czone. Powszech­nie mówi się o nich, że są samo­wolne. Rodzice mar­twią się, że przy­spa­rzane przez nie trud­no­ści wyni­kają z jakiejś głę­boko zako­rze­nio­nej nega­tyw­nej cechy cha­rak­teru dziecka, która utrudni mu osią­gnię­cie suk­ce­sów w przyszłości. Prawda jest jed­nak bar­dziej skom­pli­ko­wana i pozo­sta­wia więk­sze pole dla opty­mi­zmu. Opo­zy­cyj­ność nie rodzi się sama. Nie­jako z defi­ni­cji musi roz­wi­nąć się w reakcji na coś. Nie jest to odizo­lo­wana cecha dziecka, lecz pewien aspekt jego rela­cji ze świa­tem doro­słych. Ci zaś mogą wpły­nąć na tę rela­cję poprzez zmianę wła­snej odgry­wa­nej w niej roli.


Jeśli rozu­mieć wolę jako zdol­ność pozwa­la­jącą komuś wie­dzieć, czego chce, i trzy­mać się obra­nego celu bez względu na nie­po­wo­dze­nia, trud­no­ści i potknię­cia, trudno powie­dzieć, by dzieci z ADD w ogóle miały jakąś wolę. „Ale moje dziecko ma silną wolę” – upiera się wielu rodzi­ców. „Gdy sobie coś upa­trzy, będzie wier­cić mi dziurę w brzu­chu, aż nie będę miał siły odmó­wić albo się bar­dzo roz­złosz­czę”. Tak naprawdę jed­nak opis ten nie doty­czy woli, lecz kur­czo­wego, obse­syj­nego trzy­ma­nia się tego czy innego pra­gnie­nia. Obse­sja może przy­po­mi­nać wolę pod wzglę­dem upo­rczy­wo­ści, lecz nie ma z nią nic wspól­nego. Jej siła pocho­dzi z nie­świa­do­mo­ści i rzą­dzi jed­nostką, pod­czas gdy osoba z praw­dziwą wolą kie­ruje swo­imi inten­cjami.


Opo­zy­cyj­ność dziecka nie jest wyra­zem woli. Ozna­cza ona wręcz nie­obec­ność woli, która – podob­nie jak było w przy­padku porzu­ce­nia przez Ste­vena ćwi­czeń muzycz­nych – pozwala oso­bie jedy­nie reago­wać, a nie dzia­łać na pod­sta­wie swo­bod­nego i świa­do­mego pro­cesu podej­mo­wa­nia decy­zji.


Prze­ciw­wola jest auto­ma­tycz­nym opo­rem sta­wia­nym przez czło­wieka z nie w pełni rozwinię­tym poczu­ciem wła­snego ja; sta­nowi ona odru­chowy i bez­re­flek­syjny sprze­ciw wobec woli innego czło­wieka. Jest to natu­ralny, ale nie­doj­rzały pro­test wyni­ka­jący ze strachu przed byciem kon­tro­lo­wa­nym. Prze­ciw­wola poja­wia się u każ­dego, u kogo nie rozwi­nęła się jesz­cze wła­sna doj­rzała i świa­doma wola. Choć jej prze­jawy mogą utrzymywać się przez całe życie, te naj­bar­dziej spek­ta­ku­larne poja­wiają się naj­pierw u małych dzieci, a potem ponow­nie w okre­sie doj­rze­wa­nia. U więk­szo­ści ludzi – i u zdecydowa­nej więk­szo­ści dzieci z ADD – ugrun­to­wuje się ona jako trwała siła, która może pozo­sta­wać bar­dzo aktywna nawet po wej­ściu w doro­słość. Nie­sły­cha­nie kom­pli­kuje ona rela­cje oso­bi­ste, naukę w szkole i pracę oraz karierę zawo­dową.

Reklamy

Przeciwwola


Prze­ciw­wola może się prze­ja­wiać na wiele spo­so­bów. Świet­nie zna je każdy rodzic dziecka z zespo­łem defi­cytu uwagi. Te naj­bar­dziej oczy­wi­ste pole­gają na sta­wia­niu wer­bal­nego oporu: „Nie chcę” czy: „Nie zmu­sisz mnie”; na nie­ustan­nych kłót­niach i sprze­ci­wia­niu się pro­po­zy­cjom rodzica; na cią­głym powta­rza­niu: „Nie jesteś moim sze­fem”. Podob­nie jak psy­cho­lo­giczny układ odpor­no­ściowy prze­ciw­wola ma za zada­nie dać odpór wszyst­kiemu, co nie pocho­dzi od samego dziecka. Poja­wia się, gdy czte­ro­la­tek zatyka uszy obiema rękami, aby nie sły­szeć głosu rodzi­ców, albo gdy star­sze dziecko wie­sza na drzwiach tabliczkę z gniew­nym: „Nie prze­szka­dzać”. Widać ją w mowie ciała nasto­latka: ponu­rym spoj­rze­niu i wzru­sza­niu ramio­nami. Oznaki prze­ciw­woli dopro­wa­dzają nie­któ­rych dorosłych do pasji, że przy­to­czę powta­rzane przez wielu rodzi­ców i nauczy­cieli: „Zetrę ci ten uśmie­szek z twa­rzy”. Prze­ciw­wola wyraża się też poprzez bier­ność. Każdy rodzic dziecka z ADD doświad­czał sil­nej fru­stra­cji, gdy dzia­ła­jąc pod pre­sją czasu, pró­bo­wał pogo­nić syna lub córkę. Im więk­szy nie­po­kój rodzica i sil­niej­szy nacisk na dziecko, tym powol­niej­sze się ono staje. U nie­któ­rych dzieci bier­ność wydaje się nie­mal drugą naturą, choć gdy są bar­dzo zmo­ty­wo­wane, potra­fią dzia­łać z wiel­kim ani­mu­szem. Bier­ność ta, nazy­wana przez ludzi leni­stwem, może sygna­li­zo­wać silny wewnętrzny opór.


Prze­ciw­wola jest natu­ralną skłon­no­ścią i nie ozna­cza, że z dziec­kiem dzieje się coś zasadni­czo złego. To nie tak, że jed­nostka podej­muje zwią­zane z nią dzia­ła­nia; można powie­dzieć, że zda­rzają się one dziecku, a nie są przez nie ini­cjo­wane. Dziecko może być tym rów­nie zasko­czone jak rodzic. „Tak naprawdę jest to po pro­stu skie­ro­wana prze­ciw­nie siła” – tłu­ma­czy dok­tor Neu­feld. „Zja­wi­sko prze­ciw­woli jest mani­fe­sta­cją uni­wer­sal­nej zasady. Ta sama zasada funk­cjo­nuje w fizyce, gdzie uważa się ją za fun­da­men­talną dla spój­no­ści wszech­świata: dla każ­dej siły dośrod­ko­wej musi ist­nieć siła odśrod­kowa; każda siła wywo­łuje siłę prze­ciw­nie skierowaną”. Jak wszel­kie zja­wi­ska natu­ralne i wszyst­kie etapy życia dziecka, ist­nie­nie prze­ciw­woli jest podyk­to­wane pozy­tyw­nymi celami. Po raz pierw­szy poja­wia się ona u malu­cha, aby pomóc w indy­wi­du­acji i zapo­cząt­ko­wać oddzielanie się od rodzica. W grun­cie rze­czy spro­wa­dza się to do wznie­sie­nia przez dziecko muru pro­te­stów. Za owym murem może ono stop­niowo się uczyć, co lubi, a czego nie lubi; pozna­wać swoje pre­fe­ren­cje lub anty­pa­tie, nie będąc przy­tło­czo­nym znacz­nie potęż­niej­szą siłą pły­nącą z woli rodzica. Przeciw­wolę można przy­rów­nać do płotka, któ­rym ota­cza się deli­katny młody pęd, aby ochro­nić go przed zje­dze­niem. Wraż­liwą roślinką jest w tym przy­padku wola dziecka. Bez tego ogro­dze­nia nie zdoła ona prze­trwać. W okre­sie doj­rze­wa­nia prze­ciw­wola służy temu samemu celowi, poma­ga­jąc mło­demu czło­wie­kowi roz­luź­nić psy­cho­lo­giczną zależ­ność od rodziny. Poja­wia się w cza­sie, gdy z rodzin­nego kokonu musi wyło­nić się poczu­cie wła­snej toż­sa­mo­ści. Jest to mecha­nizm obronny chroniący deli­katne, zagro­żone poczu­cie samego sie­bie. Sta­wia­jąc opór ocze­ki­wa­niom i żąda­niom rodzica, prze­ciw­wola pomaga zro­bić miejsce dla roz­woju wła­snych moty­wa­cji i pre­fe­ren­cji dziecka.


Usta­le­nie tego, czego chcemy, musi zacząć się od wol­no­ści nie­chce­nia. „Daleka od wszelkiej depra­wa­cji, prze­ciw­wola jest nam prze­ka­zy­wana przez naturę, aby słu­żyć ostatecz­nemu celowi, jakim jest sta­nie się odrębną istotą” – mówi dok­tor Neu­feld. „Mecha­nizm prze­ciw­woli nie powi­nien być utoż­sa­miany z wła­snym ja dziecka.

Reklamy

To bar­dzo ważne. Sta­jąc w obli­czu oporu, nie sta­jemy w obli­czu osoby. Dziecko zostało tak zapro­gra­mo­wane przez naturę. Tak naprawdę więc to natura ma okre­ślony cel, a nie dziecko”.
Ogromne zna­cze­nie zro­zu­mie­nia prze­ciw­woli w kon­tek­ście zespołu defi­cytu uwagi wynika ze skraj­nej wraż­li­wo­ści dziecka z ADD, które w tym przy­padku – podob­nie jak w wielu innych spra­wach – ponad­prze­cięt­nie pod­lega dzia­ła­niu bodź­ców śro­do­wi­sko­wych. Wszelki przy­mus bądź naci­ski, bez względu na dobre inten­cje, będą odbie­rane przez malu­cha, starsze dziecko lub nasto­latka z ADD w zwie­lo­krot­nio­nym stop­niu, co poskut­kuje powstaniem ponad­prze­cięt­nie sil­nej prze­ciw­woli. Dziecko z ADD ma skłon­ność do zachowy­wa­nia się w spo­sób wywo­łu­jący u rodzica dez­apro­batę i zapędy do kon­tro­lo­wa­nia go. Dez­apro­bata spra­wia, że dziecko czuje się jesz­cze bar­dziej nie­pew­nie, i sprzyja złym zacho­wa­niom, a kon­tro­lu­jące zakusy rodzica pogłę­biają auto­ma­tyczny opór dziecka.
Nad­wraż­li­wość emo­cjo­nalna w ADD idzie w parze z nie­do­ro­zwo­jem psy­cho­lo­gicz­nym. Im słab­sze pod tym wzglę­dem jest dziecko (albo doro­sły), tym bar­dziej auto­ma­tyczna i nieprze­jed­nana staje się reak­cja prze­ciw­woli. Silna nie­świa­doma obrona wska­zuje na słabą, nie­roz­wi­niętą wolę, co znaj­duje odzwier­cie­dle­nie w opo­zy­cyj­no­ści, która wydaje się nie­od­łącz­nie zwią­zana – ale tylko się wydaje – z oso­bo­wo­ścią ADD. Silna obrona poja­wia się tylko ze względu na obec­ność zagro­że­nia, a dziecko czuje się zagro­żone jedy­nie dlatego, że ma nie­wy­star­cza­jąco roz­wi­nięte poczu­cie wła­snego ja. Źró­dłem pro­blemu nie jest więc nadmierna siła, lecz stłu­mie­nie istoty owego ja, praw­dzi­wej woli. Wła­śnie dla­tego epi­tety w rodzaju „uparty”, „samo­wolny” i temu podobne nie ozna­czają sil­nej woli, lecz jej brak. Osoba pewna sie­bie pod wzglę­dem emo­cjo­nal­nym nie musi auto­ma­tycz­nie przyjmować postawy opo­zy­cyj­nej. Może opie­rać się pró­bom kon­tro­lo­wa­nia jej przez innych, lecz nie w spo­sób sztywny i defen­sywny. Jeśli prze­ciw­sta­wia się cze­muś, to ze względu na głę­boką świa­do­mość swych praw­dzi­wych upodo­bań, a nie wsku­tek bezmyślnego odru­chu. Dziecko, które nie jest powo­do­wane prze­ciw­wolą, nie trak­tuje automa­tycz­nie żad­nych rad ani opi­nii rodzi­ców jako prób kon­tro­lo­wa­nia go. Głę­boko w psy­chice ma poczu­cie trwa­ło­ści swego wewnętrz­nego rdze­nia, jądra jaźni, nie musi więc bro­nić swej woli przed stłamszeniem. Dam sobie radę – zapew­nia je wewnętrzny głos – nawet jeśli wysłu­cham tego, co ma do powie­dze­nia ktoś inny albo zro­bię coś, co mi każą. Nie stracę swo­jej tożsamo­ści, więc nie muszę sta­wiać oporu. Mogę sobie pozwo­lić na współ­pracę. Mogę zwra­cać uwagę na innych. Dla odmiany prze­ciw­wola dziecka z niewystar­cza­jąco roz­wi­niętym poczu­ciem wła­snego ja jest zacie­kle aser­tywna. Łagodna suge­stia rodzica, że dziecko powinno odro­bić lek­cje, spo­tyka się z auto­ma­tycz­nym i wojow­ni­czym: „Bez przerwy mówisz mi, co mam robić!”.


Słabo roz­wi­nięty obwód samo­re­gu­la­cji u dziecka z ADD nasila reak­cję prze­ciw­woli. Ponieważ dziecko z zespo­łem defi­cytu uwagi nie jest w sta­nie oddzie­lić impulsu od działania, jego odru­chowe w nega­tywne reak­cje mają cha­rak­ter natych­mia­stowy i drastyczny, co świat doro­słych zwykle inter­pre­tuje jako celową nie­grzecz­ność.
Akty bez­czel­nego oporu nasila jesz­cze jedna cecha zwią­zana z nie­wy­star­cza­ją­cym rozwojem, a mia­no­wi­cie jed­no­wy­mia­ro­wość prze­twa­rza­nia emo­cji u dziecka z ADD. W sposób typowy dla nie­mow­ląt i mal­ców dzieci z zespo­łem defi­cytu uwagi nie są w sta­nie jednocześnie prze­cho­wy­wać w umy­śle dwóch róż­nych obra­zów samych sie­bie lub innych. Dla dziecka w okre­sie pre­wer­bal­nym „ja” jest albo szczę­śliwe, albo zdru­zgo­tane. Mama jest albo dobra, albo zła. „Kiedy dwu­na­sto-, czter­na­sto­mie­sięczne dziecko jest złe na kogoś, może nie mieć poczu­cia, że kilka chwil wcze­śniej rado­śnie bawiło się z tą samą osobą” – pisze Stan­ley Gre­en­span. „Można podej­rze­wać, że gdyby miało rewol­wer, strze­la­łoby bez wyrzu­tów sumie­nia. Mniej wię­cej w wieku pięt­na­stu mie­sięcy świ­ta­jąca świa­do­mość stosunku zaufa­nia i bez­pie­czeń­stwa może jed­nak współ­ist­nieć ze zło­ścią i dziecko czę­sto zaczyna powścią­gać swój gniew”. Dla dzieci z ADD (a także doro­słych z ADD), świat jest czarno-biały. Poja­wia­jący się gniew wypiera uczu­cia przy­wią­za­nia i miło­ści. Ponie­waż przeciw­wola nara­sta wraz ze słab­nię­ciem więzi, złe i zagnie­wane dziecko może w danej chwili sta­wiać rodzi­cowi opór z furią, jaką czło­wiek może odczu­wać wzglę­dem pogardzanego wroga.


W lite­ra­tu­rze poświę­co­nej wycho­wy­wa­niu dzieci nie­stety baga­te­li­zuje się kwe­stię przeciwwoli, ponie­waż główny nacisk jest kła­dziony na zacho­wa­nia. Jeśli celem są określone zacho­wa­nia, to groźby, kary, obiet­nice i nagrody mogą oka­zać się bar­dzo skuteczne – na jakiś czas. Przy­kro stwier­dzić, że wła­śnie na tym polega więk­szość porad otrzy­my­wa­nych przez rodzi­ców dzieci z ADD. W przy­padku prze­ciw­woli, podob­nie jak z każ­dym innym aspek­tem rodzi­ciel­stwa, znacz­nie mądrzej­sze jest nasta­wie­nie na długofalowy roz­wój. Takim dłu­go­ter­mi­no­wym celem jest tutaj roz­wój zdro­wego i sil­nego poczu­cia samego sie­bie.

Reklamy


Prze­ciw­wola prze­staje speł­niać swoją funk­cję – jak to się dzieje w ADD – tylko wtedy, gdy doro­śli jej nie rozu­mieją i pró­bują ją prze­zwy­cię­żyć za pomocą jakie­goś rodzaju naci­sku, fizycz­nego lub emo­cjo­nal­nego, zachęt lub gróźb. Prze­ciw­wola poja­wia się, gdy dziecko wyczuje, że rodzic ocze­kuje od niego cze­goś wię­cej niż ono, dziecko, chcia­łoby zro­bić. Jest wyzwa­lana nie tylko wtedy, gdy dziecko abso­lut­nie cze­goś nie chce, lecz także wów­czas, gdy cze­goś chce, ale nie tak bar­dzo jak rodzic. Wielu doro­słych ku swemu roz­ża­le­niu odkrywa, że nie ma lep­szego spo­sobu na zabi­cie zain­te­re­so­wa­nia dziecka muzyką niż zmusza­nie go do ćwi­czeń, nawet meto­dami znacz­nie łagod­niej­szymi niż te bru­talne, stosowane przez ojca Ste­vena. Każda taka metoda budzi opór dziecka.


Sto­so­wa­nie nagród – co można nazwać przy­mu­sem pozy­tyw­nym – na dłuż­szą metę wcale nie oka­zuje się sku­tecz­niej­sze niż groźby i kary, czyli przy­mus nega­tywny. Dziecko wyczuwa w nagro­dzie kon­tro­lu­jące inkli­na­cje rodzica nie gorzej niż w karze. Pro­ble­mem jest poczu­cie przy­musu, a nie metoda mająca na celu go wywrzeć. Zostało to dobrze pokazane w kla­sycz­nym już dziś eks­pe­ry­men­cie z pisa­kami. Naj­pierw prze­ba­dano grupę dzieci, spo­śród któ­rych wyło­niono wyka­zu­jące natu­ralne zain­te­re­so­wa­nie i skłon­ność do zabawy pisa­kami. Te wybrane podzie­lono z kolei na trzy grupy. Dzie­ciom w pierw­szej grupie nie obie­cano żad­nych nagród i nie poin­for­mo­wano ich, co mają zro­bić przy uży­ciu pisa­ków. Druga grupa miała otrzy­mać nie­wielką nagrodę za zabawę pisa­kami, a w trze­ciej gru­pie nagroda była znacz­nie więk­sza. Pod­czas powtór­nego testu jakiś czas póź­niej grupa, która otrzy­mała naj­więk­szą nagrodę, wyka­zy­wała naj­mniej­sze zain­te­re­so­wa­nie zabawą pisa­kami, a dzieci, któ­rych w żaden spo­sób nie poin­stru­owano, miały naj­więk­szą motywację do ich uży­wa­nia. Z pro­stych zasad beha­wio­ral­nych wyni­ka­łoby, że powinno być odwrot­nie, co sta­nowi kolejny dowód na to, że sku­tecz­ność podejść beha­wio­ral­nych jest krót­ko­trwała. Zadzia­łała tutaj oczy­wi­ście szcząt­kowa prze­ciw­wola w odpo­wie­dzi na przymus pozy­tywny. W podob­nym eks­pe­ry­men­cie psy­cho­log Edward Deci obser­wo­wał zacho­wa­nia dwóch grup stu­den­tów przez pry­zmat gry logicz­nej, która począt­kowo wszystkich jed­na­kowo fascy­no­wała. Jedna grupa miała otrzy­mać nagrodę pie­niężną za każde roz­wią­za­nie zagadki, druga nie dosta­wała żad­nych zewnętrz­nych zachęt. Gdy wypłaty wstrzy­mano, grupa dotych­czas opła­cana oka­zała się znacz­nie bar­dziej skłonna do prze­rwa­nia gry niż ich nie­opła­cani kole­dzy. „Nagrody mogą zwięk­szać prawdopodobieństwo zacho­wań – zauważa Deci – lecz jedy­nie dopóty, dopóki się pojawiają (…). Koniec nagród, koniec gry”.
Jak już wiemy, pierw­szym kro­kiem we wspie­ra­niu dziecka z ADD jest umac­nia­nie bezpieczeń­stwa w jego więzi z rodzi­cami.

Pro­ces budo­wa­nia jego poczu­cia bez­pie­czeń­stwa w rela­cji prze­biega płyn­niej i jest mniej fru­stru­jący, jeśli rodzice rozu­mieją ideę prze­ciw­woli i zro­bią, co w ich mocy, by ogra­ni­czyć jej chro­niczny wpływ na dziecko.

źródło: G. Mate, Rozproszone umysły…, fragment, 2023

Reklamy

Reklamy
Reklamy
Reklamy