Magdalena Kietlińska jest psycholożką z Centrum Terapii Jąkania Logos, interwentką kryzysową i terapeutką integracji sensorycznej oraz słuchu IAS. Wywiad prowadzi Anna Woźniak.
Jąkanie
Osoby jąkające się są bardzo wrażliwe. Wybitny badacz Joseph Sheehan porównywał jąkanie do góry lodowej. Słyszymy to, co jest nad powierzchnią wody, czyli jąkanie. Poniżej są negatywne emocje, zakłopotanie, wstyd, frustracja, strach, gniew. To, co jest w nas, wychodzi w jąkaniu.
AW: Ile miała pani lat, kiedy zaczęła się jąkać?
MK: Niecałe trzy lata i było to wywołane emocjami – przestraszyłam się burzy. Jąkanie nie przeszło z wiekiem, im starsza byłam, tym bardziej się utrwalało. Nad jąkaniem należy pracować, samo nie zniknie. Spotkałam się z opinią, że osoby jąkające się mają niższą inteligencję. To nieprawda.
AW: Czyli jąkanie to nie tylko kwestia techniczna, zła praca aparatu mowy?
MK: Jąkanie pojawia się wtedy, gdy chcemy coś szybko powiedzieć. Wydychamy powietrze i za szybko łapiemy oddech. Jest to zła praca układu oddechowego – oddychamy piersiowo przy zaciśniętej przeponie. A kiedy mamy spięcie przepony? Gdy dopada nas stres, gdy pojawiają się duże emocje. Nie można powiedzieć, że jąkanie to tylko kwestia logopedyczna – po części tak, ale przede wszystkim to kwestia psychologiczna. Osoby jąkające się są bardzo wrażliwe. Wybitny badacz Joseph Sheehan porównywał jąkanie do góry lodowej. Słyszymy to, co jest nad powierzchnią wody, czyli jąkanie. Poniżej są negatywne emocje, zakłopotanie, wstyd, frustracja, strach, gniew. To, co jest w nas, wychodzi w jąkaniu.
AW: Ile lat mają najmłodsze dzieci, które do pani przychodzą?
MK: Trafiają do mnie dzieci już 2-2,5-letnie, ale one są za małe, abym mogła podjąć się bezpośrednio ich terapii. Wtedy pracuję z rodzicami. To oni dostosowują się do wszystkich moich zaleceń, a dziecko zaczyna ich naśladować przez obserwację. Nie ma za to górnej granicy wieku. Uczestniczyłam kiedyś w terapii pani przed siedemdziesiątką. Kiedy zapytałam, dlaczego to robi, odpowiedziała, że chce wnukom płynnie przeczytać bajkę.
AW: Czy każde jąkanie wygląda tak samo?
MK: Jąkanie może mieć różną intensywność i charakter – powtarzanie dźwięku, sylaby, słowa, frazy, np. ma-ma-ma-ma. Mogą to być przedłużenia – nienaturalne wydłużenie niektórych spółgłosek dźwiękowych, np. mmmmmmmmama. Z kolei bloki to niewłaściwe wstrzymanie dźwięków i przepływu powietrza. Zdarzają się lepsze i gorsze dni, tygodnie, czy miesiące. Bywa, że dwa tygodnie przed rozpoczęciem terapii dzwonią rodzice i mówią, że ich dziecko przestało się jąkać. Tłumaczę, że ma właśnie lepszy okres, ale niech je obserwują i jeśli rzeczywiście dziecko przez cały ten czas nie będzie się jąkało, mogą nie przychodzić na terapię. Ale jeśli już przyjdą, to wszyscy, bo w terapii dziecka jąkającego się bierze udział cała jego rodzina.
AW: Jaka jest tu rola rodziców?
MK: Rodzice są istotni, bo cała rodzina musi się nauczyć inaczej żyć. Uczymy się, jak tę mowę zwolnić, jak się wyciszyć, zrelaksować, nauczyć odpowiednio oddychać. W dzisiejszym świecie wszystko robimy szybko. W terapii jąkania najważniejszy jest spokój, rytm i niespieszenie się. Pośpiech i stres negatywnie wpływają na mowę. Sprawdzamy, jak wygląda dzień osoby uczestniczącej w terapii i jej rodziny, żeby mogli znaleźć czas na ćwiczenia terapeutyczne, ale też tak zaplanować dzień, by dało się wszystko zrobić bez pośpiechu.
AW: I da się tak wszystko zaplanować?
MK: To jest ciężka praca, poza tym zawsze może zdarzyć się coś nieplanowanego. Uczymy się więc relaksować, odpowiednio oddychać, nie poddawać emocjom, aby w sytuacji, która wywoła w nas silne emocje, mieć w sobie pokłady spokoju.
AW: Mam wrażenie, że rodzicom te ćwiczenia przydają się tak samo jak jąkającym się dzieciom.
MK: Kiedy ćwiczymy metody relaksacyjne, czasem słyszę od rodziców: O matko, pierwszy raz się zrelaksowałam/zrelaksowałem. Chcą robić ćwiczenia razem z dzieckiem, bo widzą, że dużo im to daje. Są też rodzice, którzy nie chcą brać udziału w terapii. Mają do tego prawo, choć później wychodzi to w podejściu dziecka do pracy. Jeśli ono widzi bierną postawę rodzica, ma do terapii mniej serca. Zaangażowanie rodziców bardzo mu pomaga. Czuje, że nie jest samo ze swoim problemem, że ma duże wsparcie ze strony rodziny.
AW: Jak jeszcze rodzice mogą pomóc swoim dzieciom?
MK: Podczas terapii i po niej zalecam higienę dnia codziennego, czyli na przykład wysypianie się, bo kiedy budzimy się niewyspani, nasza mowa może być cięższa. Zawsze przydaje się sport, aby wyrzucić z ciała negatywne emocje. Ważne jest zdrowe odżywianie, ograniczenie korzystania z telefonów, komputerów. I jeszcze: absolutnie nie podpowiadamy dziecku słów, nie kończymy za niego wypowiedzi, nie mówimy: Zwolnij. To jeszcze bardziej je blokuje. Jeśli dziecko się jąka, trzeba mówić do niego powoli, spokojnie i z czułością.
AW: Wróćmy do terapii, która pomogła pani, a dzięki której pomaga pani też innym. Jak pani na nią trafiła?
MK: Przeszłam wiele terapii. Rodzice wozili mnie do różnych specjalistów, ale nie było efektów. Aż trafiłam do Kołobrzegu, do pani Beaty Trojanowskiej-Legun pracującej metodą profesor Harutyunyan, która stworzyła ją po wielu latach pracy z osobami jąkającymi się. Byłam w trzeciej klasie szkoły średniej, pojechałam tam, bo rodzice mnie zapisali, ale nie wierzyłam, że terapia mi pomoże. Rodzice byli przerażeni, jak zdam maturę!
AW: Na czym polega ta terapia?
MK: Na początku spotykamy się przez dziewięć dni i ćwiczymy. Najbardziej lubię pracę indywidualną, bo wtedy widzę wszystkie trudności, można nad czymś dłużej popracować. Ale pracujemy w grupach maksymalnie trzyosobowych. Uczymy się mówić praktycznie od początku. Zaczynamy od wydychania samogłosek, potem sylab. Następnie mówimy wyrazy jednosylabowe, tworzymy proste zdania. Po zakończeniu turnusu mowa jest spowolniona, ale płynna. Aby efekt został i abyśmy mogli przyspieszyć, musimy ćwiczyć codziennie, co zajmuje około dwóch godzin dziennie. Do tego trzeba się relaksować, wyciszać. Nie ukrywam, trochę tego jest, ale bez pracy nie uda się osiągnąć stałej zmiany. Jeśli ktoś pracuje, stosuje się do wszystkich zaleceń, cała terapia trwa nieco ponad rok. Trzeba ćwiczyć każdego dnia. Jeśli ktoś będzie ćwiczył co drugi dzień, przyśpieszał mowę, nie pilnując tempa, to wszystko będzie się przedłużało.
AW: Jak się pani czuje, słysząc efekty swojej pracy?
MK: Jestem zadowolona i dumna. Sama się jąkałam i wiem, jak bardzo utrudnia to życie. Mowa, która ma być czymś przyjemnym, dla osoby jąkającej się jest męczarnią. Kiedy osoba, która się jąka, dostaje narzędzie i zaczyna mówić płynnie, w oczach rodziców często pojawiają się łzy wzruszenia. Wtedy czuję, że wykonałam swoją pracę na sto procent, dziecko też, teraz trzeba jeszcze te efekty utrwalić codzienną pracą w domu.
AW: Mówi pani, że podczas terapii dzieci i ich rodzice uczą się zwalniać nie tylko mowę, ale i tempo życia. Skąd się bierze ten pęd?
MK: Wydaje nam się, że ktoś od nas oczekuje, że powiemy coś szybko. Ale jeśli ktoś czegoś od nas naprawdę chce, to poczeka. My odpowiemy mu w swoim tempie. Nie warto zadowalać innych, szkodząc sobie. Podczas terapii uczymy się też większej otwartości w mówieniu. Osoby jąkające się są wycofane, cichutkie, nie lubią nawiązywać kontaktu wzrokowego. Wie pani, to jest okropne uczucie, kiedy chce się coś powiedzieć, buzia jest otwarta i nie wychodzi z niej żaden dźwięk. Druga osoba to widzi i słyszy. Zaś osoba jąkająca chce się schować, ucieka wzrokiem. Jąkanie się wpływa na poczucie własnej wartości. Pamiętam, że gdy byłam w szkole podstawowej, nauczyciel o coś pytał, a ja, chociaż znałam odpowiedź, nie zgłaszałam się. Czasem nauczyciele w dobrej wierze nie pytają takich uczniów, bo nie chcą, żeby się denerwowali. Dzieciaki mi mówią, że w szkołach przechodzą piekło. Na szczęście są również takie, które nigdy nie odczuły przykrości z tego powodu. Niestety, wśród jąkających się dzieci może pojawić się przekonanie: Jestem nic niewart, głupi, niczego nie osiągnę. Po terapii piszę pismo do szkoły i nauczycieli z prośbą, aby dziecko podczas lekcji mogło mówić powoli. Trzeba wychodzić z tą wolną mową do ludzi, nie wstydzić się jej, tak jak się nie wstydzimy gipsu na złamanej ręce, bo jest on częścią leczenia – podobnie jak wolna mowa w leczeniu jąkania.
AW: Po zakończeniu terapii mówi się już płynnie i w normalnym tempie?
MK: Tak, chociaż na początku warto się oszczędzać – pamiętać o relaksie. Jestem wiele lat po terapii i zdarza mi się pędzić, ale teraz mogę sobie na to pozwolić. Pamiętam jednak, jak niedługo po skończeniu leczenia studiowałam, pracowałam i poczułam, że mowa staje się dla mnie trudna. Nie miałam bloków, ale też nie było w niej lekkości. Zadzwoniłam do mojej terapeutki, ona mnie posłuchała i skomentowała: Madzia, zwolnij, za dużo sobie wzięłaś na głowę. Trochę inaczej podchodzę do osób jąkających się, bo wiem, z czym się mierzą. Kiedy Beata Trojanowska-Legun przekazywała mi tę metodę (sama także się jąkała i przeszła terapię u prof. Harutyunyan), powiedziała: To jest misja. Tych osób jest coraz więcej, trzeba im pomagać. I tak traktuję swoją pracę: jak misję.
źródło: Psychologia Dla Rodziców, numer: 2/2022
#arkusz #asd #Asperger #autyzm #czytanie #dzienniki #edukacja #emocje #grafomotoryka #IPET #komunikacja #lekcja #manualne #metody #motoryka #mowa #niepełnosprawność #niepełnosprawnośćintelektualna #pedagog #percepcja #pisanie #program #przedszkole #psychologia #rewalidacja #scenariusz #scenariusze #schemat #sensoryka #SI #sposoby #społeczne #szkoła #tematyczne #terapia #terapiaręki #umiejętności #umiejętnościspołeczne #uwaga #uważność #zabawa #zabawy #zajęcia #zajęciaterapeutyczne #ćwiczenia