Reklamy
Reklamy
Reklamy

ŹLE ROZUMIANA BLISKOŚĆ


Dziecko musi poeksperymentować, żeby móc bezpiecznie pójść dalej – w dorosłość
Z MAGDALENĄ SĘKOWSKĄ ROZMAWIA AGNIESZKA WRZESIEŃ

Mówimy, że bycie dorosłym to bycie odpowiedzialnym. Ale czym tak naprawdę jest ta odpowiedzialność?


Moim zdaniem odpowiedzialność jest bardzo mocno związana z samoświadomością. Na odpowiedzialność składa się to, jak myślimy o sobie, o ludziach, o świecie, ale też – jak czujemy siebie, jak siebie rozpoznajemy w kontekście innych, jakie wybieramy działania, wzorce funkcjonowania.
Odpowiedzialna osoba to taka, która dokonuje świadomych wyborów. Nie działa w sposób chaotyczny, impulsywny albo tylko pod przymusem.
Myślę, że odpowiedzialność to pewnego rodzaju postawa, a nie zachowanie czy cecha. Dlatego jako rodzice możemy stwarzać dziecku warunki do osiągnięcia odpowiedzialności. Ale nie mamy gwarancji, czy ono tę odpowiedzialność w przyszłości podejmie.


Jak stwarzać te warunki?


Ważne, by rodzic nie nadużywał ani dystansu, ani nadmiarowej opieki wobec dziecka. Odpowiedzialność rodzicielska to zaspokajanie jego potrzeb, ale również umiejętność pokazywania mu, jak radzić sobie z frustracją, wyzwaniami. Żeby rodzic mógł stwarzać dziecku warunki do rozwijania odpowiedzialności, sam musi być dojrzały i stabilny, przewidywalny, emocjonalnie dostępny.
Dzięki temu pokazuje, że bez względu na to, co się stanie, on jest, czuwa i – jeśli trzeba – opiekuje się. Ale ta jego opieka polega też na tym, że czasem stawia granice, mówi „nie”.
Niezmiernie ważne jest również budowanie więzi, bo bez tego niczego nie uda się zrobić. Chodzi już o tę pierwotną więź, która kształtuje się na poziomie pozawerbalnym, kiedy dziecko jest jeszcze bardzo małe. Wytwarza się poprzez rozpoznawanie twarzy rodzica przez niemowlę, bycie uważnym na potrzeby dziecka, próbę zrozumienia, co oznacza jego płacz. Dopiero potem możemy uczyć tego, że zachowania, sposób wyrażania się mają jakieś konsekwencje. Że to, co robimy, wyzwala w innych czasami radość, a czasami smutek, ból, dystans, niechęć. I właśnie to wszystko daje dziecku możliwość bycia odpowiedzialnym za późniejsze wybory, za to, jak
funkcjonuje z ludźmi, co wybiera, czym się zajmuje.


Czyli nie chodzi tu o uczenie dziecka wynoszenia śmieci, sprzątania w swoim pokoju?


Rodzice często mówią, że aby dziecko było odpowiedzialne, musi mieć jakieś obowiązki, zadania. Ale to jest nakładka, coś, co działa bardziej instrumentalnie. Bo odpowiedzialność wynika z postawy, stosunku dziecka do samego siebie i do innych.
Mam syna nastolatka. Ostatnio odruchowo chciałam zabrać z jego pokoju puste kubki po herbacie. Ale zostawiłam je. Na co on powiedział: „Ja je w końcu przyniosę do kuchni”. No i po jakimś czasie przyniósł.
Ten temat często powraca w rozmowach z rodzicami. Mówią: „Nie sprząta pokoju, to jak to będzie, gdy dorośnie i samodzielnie zamieszka albo będzie mieć dziewczynę/chłopaka?”. Narzekają na różne rzeczy i przewidują, że to będzie stała cecha, właściwość ich dziecka w dorosłości. Ale tak się nie stanie. Bałagan w pokoju jest na chwilę, jest po coś, ma jakieś znaczenie. To także forma buntu. Czasami ten pokój symbolizuje coś, czego dziecko nie
może wprost wyjawić rodzicom. Dlatego nie bójmy się tego. Patrzmy na pokój nastolatka z dystansem.


Myślę, że trzeba też słuchać tego, co dzieci do nas mówią. Być ciekawym, jak myślą. I można się z nimi nie zgadzać.

Żeby samodzielność mogła zafunkcjonować, potrzebne jest nasze przyzwolenie na usamodzielnianie się dziecka. Nie żeby samo zjadło, zawiązało sobie buty czy włożyło sweter, ale również – by po swojemu myślało, nawet krytycznie. Bo samodzielność polega też na tym, że samodzielnie przetwarzamy różne informacje i dopiero potem dokonujemy
różnych wyborów.
Rodzice często chcieliby, żeby ich dziecko myślało tak, jak im, rodzicom, się podoba. Poza tym przywiązują się do treści jego myślenia, a nie do samego procesu. I kiedy ono mówi: „Wiesz, mamo, będę biznesmenem, a potem ludzie będą za mnie pracować, a ja będę sobie jeździł po świecie”, rodzice odpowiadają, że tak nie można, że to egoizm. A tu nie chodzi o tę treść, ale o
to, że dziecko w ogóle zaczyna sobie COŚ myśleć, że w swoim umyśle buduje różne konfiguracje możliwej przyszłości.
Nie bójmy się, że dziecko przychodzi do nas z różnymi pomysłami, rozwiązaniami. Wzmacniajmy to, mówmy: „Super, że myślisz, że coś chcesz.
Ja myślę trochę inaczej, jakbyś chciał poznać moje zdanie, to ci chętnie opowiem. Ale bardzo cenię to, że masz własne pomysły i wyrażasz swoje zdanie”.
Dzieci, nastolatki, które przychodzą do naszej kliniki, bardzo często mówią o samotności, o tym, że nie mogą czegoś powiedzieć mamie, bo się zmartwi, tacie, bo się wścieknie. To „nie mogę powiedzieć” powoduje, że dzieci zatrzymują w sobie swoje myśli, emocje. A potem nie potrafią sobie z tym ciężarem poradzić. Dlatego bardzo ważne jest, by rodzic – jeśli już dziecko coś mu mówi – od razu nie oceniał, nie dawał rozwiązań. Wystarczy uważnie słuchać.


Dzieci dają nam mnóstwo podpowiedzi, jak z nimi być, jak na nie oddziaływać, ale my tego nie słyszymy. Czasami te sygnały muszą stać się bardzo silne, destruktywne, byśmy je dostrzegli. Zdarza się, że nie chcemy czegoś zobaczyć, bo się boimy, że to będzie o nas źle świadczyło. I tracimy kontakt z dzieckiem. A gdy nie jesteśmy dostępni, dzieci tracą źródło
odniesienia. Nie mają jak budować swojej samoświadomości.


Ale nie chodzi o to, że mamy chodzić za dzieckiem i cały czas pytać, jak się czuje, czego chce…
Żeby dziecko nauczyło się docierać do swoich potrzeb i umiało o nich mówić, musi mieć bardzo wyrazistego rodzica, który jest na nie otwarty. Ale trzeba też pamiętać, że dzieci się uczą, obserwując nas. To my, rodzice, jesteśmy ich pierwszymi nauczycielami emocjonalności. Jeżeli mamy dostęp do swoich emocji, potrafimy je nazywać i wyrażać, dziecko też się tego nauczy. Tylko że często bywamy niecierpliwi, chcemy jasnych deklaracji, ale nie jesteśmy dla
małego człowieka źródłem wiedzy.
Wspieranie dziecka to proces, który wymaga dużej elastyczności od rodzica. To przyglądanie się temu, jakie dziecko jest, a nie jakie – według nas – ma być.


Często się niecierpliwimy i zamiast poczekać, poobserwować, od razu wkraczamy do akcji. Na przykład gdy dochodzi do jakichś konfliktów podwórkowych czy szkolnych.
I to jest sygnał dla dziecka: „Beze mnie sobie nie poradzisz”. Oczywiście trzeba bacznie obserwować dziecięce interakcje, czy nie dochodzi do jakiegoś nadużycia, przemocy, przekroczenia granic, czy nasze dziecko nie cierpi.

Reklamy


W sytuacjach konfliktowych bardzo ważne jest nie samo działanie rodzica, ale wzmacnianie dziecka. Trzeba mu pokazywać, że potrafi, że może mieć swoje zdanie, nie musi robić tego, co inni mu każą. Ale może też się przyłączyć i zobaczyć, co z tego wyniknie, czy będzie zadowolone.
Wzmacniajmy w dziecku ufność w to, że ono samo ma zasoby, by poradzić sobie w trudnej sytuacji.
Nawet jeżeli znajomi syna czy córki nie bardzo nam odpowiadają, nie krytykujmy tego, przyglądajmy się. Czasami dziecko wiąże się z innymi, bo chce im pomóc. Mówi: „Jego/jej tato jest taki niedobry. Kłóci się z mamą, krzyczy”. Chcemy ochronić dziecko, żeby nie szło do domu, w którym może być przemoc, mogą padać wulgarne słowa. Ale nie ochronimy go przed światem. Jedyne, co możemy zrobić, to wzmacniać w dziecku ufność do samego siebie: „Idź tam, ale jak będziesz źle się czuć, zadzwoń, przyjadę po ciebie, pamiętaj, że możesz w każdej chwili wyjść, nie musisz tam być”.
Oczywiście w bardzo drastycznych sytuacjach, gdy pojawiają się narkotyki, alkohol, przemoc czy na przykład kradzieże, trzeba postawić bardzo jasne granice, by ochronić dziecko. Choć i wtedy najważniejsza jest rozmowa.


I to wystarczy?


Czasami takie słuchanie, obserwowanie dziecka i spokojna rozmowa z nim wystarczą. Ich efektem może być to, że w końcu ono samo przyjdzie do nas i powie: „To jednak nie są ludzie dla mnie, źle się przy nich czuję. Nie chcę tego”. To pokazuje, że dziecko – przy naszym wsparciu – samo już czegoś się nauczyło. Podjęło samodzielną decyzję.
Dlatego nie zakazujmy, czasami wypuśćmy dziecko i patrzmy, co się dzieje.
Ono musi poeksperymentować ze sobą w świecie, żeby móc bezpiecznie pójść dalej – w dorosłość. Dzięki temu będzie miało jakąś pulę doświadczeń, z której będzie mogło wybrać to, co w danej chwili jest mu bliższe. I właśnie na tym polega odpowiedzialność.


Ale wokół tyle zagrożeń. Jak puszczać dziecko samo do szkoły? Trzeba wozić. A w szkole?

W różnych czasach pojawiają się różne strategie wychowawcze. W latach 60., 70dzieci biegały z kluczem na szyi i same musiały sobie radzić ze wszystkim. To nie było dobre, ten ciężar przekraczał możliwości małego człowieka. A teraz mamy strategię „będę przy tobie”, czyli strategię trochę źle rozumianej bliskości.

Bliskość polega nie na tym, że jako rodzice ciągle jesteśmy przy dziecku i wszystko robimy razem, tylko na tym, że dziecko wie, że może na nas liczyć, wie, że jesteśmy obok, ale ufamy, że sobie poradzi. Te obecne strategie ochrony rodzicielskiej wynikają więc z dobrych intencji: „Będę przy moim dziecku, a nie tak jak mój ojciec, którego wiecznie nie było. Nawet nie wiedział, że mam trudności z matematyką. Ja będę ze wszystkim na bieżąco, by dziecko widziało, że się nim interesuję”. Tylko że w takim wykonaniu to jest już nad zaangażowanie, nadopiekuńczość. Wtedy zamiast dziecko wzmacniać, budujemy w nim postawę lęku, że coś się stanie, że za chwilę dojdzie do granicy swoich zasobów i nie da rady.

I co wtedy?


Nie uaktywniają się te siły, które dziecko może mieć w sobie, by dać radę.
Zresztą symbolem dzisiejszych czasów jest to, że dzieci i nastolatki nie umieją sobie radzić z trudnymi sytuacjami. Różne zdarzenia odbierają w sposób skrajny, ponieważ nie mają całego spektrum doświadczeń, o których rozmawiamy. I wtedy wybierają bardzo ekstremalne rozwiązania, by się odłączyć od bólu, od rany. Dlatego powtórzę: bądźmy z dziećmi, ale nie nad dziećmi. Towarzyszmy im z ciekawością.


Chodzi też o to, żeby nie obarczać młodych ludzi nadmierną odpowiedzialnością, której oni z racji swojego wieku nie są w stanie udźwignąć.
Odpowiedzialny rodzic ma świadomość tego, że jest dorosły, a dziecko nie jest mniejszym dorosłym. Czyli że kieruje się ono prawidłowościami swojego rozwoju, ma swoje potrzeby i jest zależne od tego dorosłego.
Czasami obarczamy dzieci bardzo dużą odpowiedzialnością. Na przykład za wynik, za osiągnięcia. Bardzo wysoko stawiamy poprzeczkę, często ponad możliwości syna czy córki. Tak się dzieje, kiedy szkoła staje się dla nas najważniejsza i nie bierzemy pod uwagę możliwości dziecka oraz tego, że w którymś momencie życia ono musi spotykać się z rówieśnikami nie tylko podczas lekcji czy zajęć zorganizowanych. Jest obarczone tym, że jeśli nie spełni oczekiwań rodziców, spotka się z krytyką z ich strony.
Taka krytyka to dla dziecka bardzo duże obciążenie na resztę życia. Dorośli ludzie mówią często podczas terapii: „Mój ojciec był ciągle niezadowolony, moja mama miała wciąż jakieś pretensje, nigdy nie byłam dobra”. Takie dziecko wyrasta na osobę, która boi się wyzwań, trudności, bo to grozi porażką – czyli krytyką.
Czasem rodzice mówią: „Weź się w garść, ja miałem 15 lat i wyjechałem do internatu. Musiałem sobie radzić”. Nie obciążajmy dzieci naszymi doświadczeniami. Dorastaliśmy w innych czasach, a nasze dzieci nie są nami.


Czasami w układzie rodzic–dziecko następuje odwrócenie ról. I to jest dla dziecka bardzo destrukcyjna sytuacja.
To odwrócenie ról, gdy rodzic staje się ofiarą, dzieckiem, kimś nieporadnym, a dziecko wchodzi w rolę partnera, opiekuna, poświęca swoje potrzeby na rzecz dorosłego, nazywamy parentyfikacją. Wówczas jednym ze sposobów poradzenia sobie z napięciem psychicznym jest przymilanie się dziecka, które staje się odpowiedzialne za to, czy rodzic jest zadowolony. To bardzo obciążające. Jaką czujność musi mieć dziecko, by nauczyć się wyczuwać rodzica na poziomie mikrosygnałów, by zawsze stać obok i reagować, zapewnić opiekę, spędzać z nim czas. Ono reguluje siebie w kontekście emocji rodzica.
Dorosłe osoby, które w dzieciństwie funkcjonowały w takich zamienionych rolach, bardzo często „oddają” swój ciężar problemami na poziomie ciała, problemami z identyfikowaniem własnych potrzeb, z tendencją do bycia opiekunem w związkach z innymi ludźmi.
Proces parentyfikacji obserwuję często w rodzinach w trakcie rozwodów, kiedy jeden z rodziców nie godzi się na rozstanie. Wtedy dziecko wchodzi w rolę partnera, żeby ukoić ból mamy czy taty.


Dlaczego?
Bo rodzic w swoim bólu staje się niedostępny, odcięty emocjonalnie.
Dlatego najbardziej obarczająca dla dziecka jest sztywność rodzica – albo nadopiekuńczość, albo niedostępność. A bycie rodzicem świadomym to – jak już mówiłam – oscylowanie pomiędzy stawianiem granic a puszczaniem dziecka, ale z uważnością na jego potrzeby.
Pamiętajmy także o tym, że aby dziecko mogło iść własną drogą, potrzebuje rodzica szczęśliwego. Odpowiedzialny rodzic nie będzie wymagać czegoś, czego sam nie robi. Nie możemy oczekiwać od dziecka, że będzie szczęśliwe, kiedy my tacy nie jesteśmy. Carl Gustav Jung już dawno powiedział, że największym brzemieniem na barkach dziecka jest to, gdy jego rodzic nie przeżyje swojego życia. Kiedy nie zajmie się sobą, nie odkryje siebie, nie ponazywa tego, co w nim jest.


Myślę, że bycie świadomym rodzicem to także odpuszczanie sobie i zgoda na bycie niedoskonałym.
Trzeba umieć przeprosić, także dziecko. Dzięki temu ono się uczy, że może się mylić, przeżywać coś, czego nie rozumie. Ale również – że może przepraszać.
Że przepraszanie to nic złego, to nie słabość. I że jak popełni błąd, świat się nie zawali.
Błądzimy wszyscy jako rodzice, mylimy się. Sztuką jest nie tylko robić dobre rzeczy, lecz także umieć wyciągać wnioski. W każdej chwili, póki jesteśmy rodzicami, możemy coś zmienić. A zmiana daje szansę na to, że cały układ z naszymi dziećmi też się zmieni.
Dlatego uważam, że dziś powinniśmy zająć się rodzicami – ich rozwojem, wzmocnieniem, a nie ocenianiem. Bycie rodzicem to rola, której się uczymy, a nie coś, co jest dane i stałe. Współcześni młodzi rodzice mają olbrzymią szansę na zmianę w wychowaniu dzieci pod warunkiem, że sami będą budować swoją samoświadomość i wzmacniać swoje umiejętności relacyjne.

Bo nasze dzieci potrzebują prawdziwych rodziców, w spektrum różnych dostępnych stanów, dzięki temu nauczą się emocjonalności i odpowiedzialności.


Czyli rozmawiając o tym, jak uczyć dzieci odpowiedzialności, mówimy tak naprawdę o świadomości samych siebie, o poczuciu własnej wartości i pewnej wrażliwości. Osobie, która umie sprzątać, ale nie ma dostępu do siebie, nie zna swoich potrzeb, będzie trudno podejmować różne decyzje i brać na siebie odpowiedzialność.
Tak, bo brak samodzielności oznacza uznanie innego, zewnętrznego źródła decyzji. A odpowiedzialność polega i na zaufaniu sobie, i na wrażliwości na informacje: „Biorę pod uwagę to, co mówią dorośli, ale w pewnych momentach słucham siebie i mogę funkcjonować bez tego, że to inni coś za mnie zrobią”.


Odpowiedzialność jest w tym, że próbujemy, a nie w tym, że już wiemy.
Każdego dnia dzieci i rodzice uczą się świata, siebie, swoich reakcji, uczuć. I to jest piękne, bo oznacza, że ciągle jest coś do zrobienia. Ciekawość to dobra droga do rozwoju. Zaciekawiajmy się dziećmi. Zmieniajmy się razem z nimi.
To duże wyzwanie, ale dzięki temu życie nie jest nudne. Jest bogate. Dlatego pozwólmy, by dzieci się w tę różnorodność zanurzały, ale stójmy obok i zapewniajmy, że kochamy je bez względu na to, co zrobią i co wybiorą.


Magdalena Sękowska – psycholożka, psychoterapeutka, coachka, dyrektorka Kliniki Rodzina
– Para – Jednostka Uniwersytetu SWPS w Poznaniu. Prowadzi psychoterapię indywidualną,
specjalizuje się w psychoterapii par i rodzin. Stosuje autorską metodę obserwacji relacji
pomiędzy dziećmi i rodzicami w warunkach naturalnych

źródło: WO, Psychologia dla rodziców… Wydanie specjalne 4/2022

#arkusz #asd #Asperger #autyzm #czytanie #dzienniki #edukacja #emocje #grafomotoryka #IPET #kolorowanie #komunikacja #lekcja #manualne #mindfulness #motoryka #mowa #niepełnosprawność #niepełnosprawnośćintelektualna #pedagog #percepcja #pisanie #premium #program #przedszkole #psychologia #rewalidacja #rozwój #scenariusz #scenariusze #schemat #sensoryka #SI #społeczne #terapia #umiejętności #umiejętnościspołeczne #uwaga #uważność #zabawa #zabawy #zajęcia #zajęciaterapeutyczne #zespółAspergera #ćwiczenia

    Reklamy

    Reklamy
    Reklamy

    #arkusz #asd #Asperger #autyzm #czytanie #dzienniki #edukacja #emocje #grafomotoryka #IPET #kolorowanie #komunikacja #lekcja #manualne #mindfulness #motoryka #mowa #niepełnosprawność #niepełnosprawnośćintelektualna #pedagog #percepcja #pisanie #premium #program #przedszkole #psychologia #rewalidacja #rozwój #scenariusz #scenariusze #schemat #sensoryka #SI #społeczne #terapia #umiejętności #umiejętnościspołeczne #uwaga #uważność #zabawa #zabawy #zajęcia #zajęciaterapeutyczne #zespółAspergera #ćwiczenia

    Reklamy

    Dodaj komentarz

    Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.